Polowanie hubertowskie 04.11.2023. Gowidlino

„To nie o to w tym wszystkim chodzi”. Odpowiedź na pytanie zadane myśliwemu dotyczące sukcesów łowieckich bardzo często tak właśnie brzmi. I to prawda! To nie to w tym wszystkim chodzi. A wiec o co?

Polowanie zbiorowe – to przede wszystkim spotkanie grupy pasjonatów ubranych zgodnie z sadami mimikry w łaciate buro – zielonkawe stroje, a jednocześnie wyposażonych w wiele jaskrawych elementów (żeby kolega nie postrzelił). Spokojnie – percepcja wzroku zwierzyny nie obejmuje tego pasma fali świetlnej, wszystko co pomarańczowe i żółte jest dla niej szare. Tak więc te bure ubrania to przejaw pewnej tradycji. Kurpie, na przykład –  najznamienitsi myśliwi na polskich ziemiach, łowcy z potężnej niegdyś Puszczy Zielonej, polując przyodziewali się w takie brunatne stroje, ocieniając twarze charakterystycznymi kapelusikami.

Wśród zgromadzonych na odprawie myśliwych dają się zauważyć nieodłączni towarzysze łowów, jakimi są psy. Psy ras myśliwskich, ale też i mieszańce tych ras wykorzystywane są przez polujących do dwóch celów. Jako gończe, których zadaniem jest wypędzenie zdrowej zwierzyny na linię myśliwych, wspomagając nagankę. Ich charakterystyczne granie na wysokim tonie sygnalizuje łowcom, iż psy gonią zwierza. Myśliwi nasłuchują, czy gon się oddala, czy przybliża. Czy padają strzały, czy gon cichnie… Gon coraz bliżej –  myśliwy mocniej zaciska dłonie na osadzie broni i nagle… ta natrętna myśl: czy załadowałem amunicję??? Ręce się trzęsą, kontrola broni… jest nabój w  komorze. Gon coraz bliższy, gotowość do strzału… z gęstego zagajnika na pole wyskakuje szarak. Lufy do góry, uśmiech na twarzy myśliwego. Na zające nie poluje się z udziałem psów. W polowaniu z psami „kot” jest na specjalnych prawach. Jest nietykalny.

Na stanowiskach swoich przewodników czuwają psy tropiące. Do ich zadań należy odnajdywanie postrzałków. Psy wyszkolone w pracy po sfarbowanym tropie nie powinny gonić za zwierzyną zdrową. Muszą opanowywać swój naturalny instynkt gonienia zwierzyny. Skupiają się na pracy, zazwyczaj dolnym wiatrem, wyczuwając najdrobniejsze cząstki zapachowe postrzelonego zwierza, umożliwiając szybkie i pewne odnalezienie zdobyczy myśliwego, nie dopuszczając do zmarnowania poświęconego przez nią życia. Etyka myśliwego nakazuje poszukiwanie postrzałka do skutku.

Przerwa między poszczególnymi pędzeniami (miotami) jest czasem opowieści: co widziałem, dlaczego nie strzelałem, albo o tym jak strzelałem i co z tego wynikło. Czasem, przy łaskawości Świętego Huberta jest to czas na szybkie zabezpieczenie tuszy przed zepsuciem i przerzucenie jej na zwierzyniak – pojazd przeznaczony do przewozu pozyskanej przez myśliwych zwierzyny.

Polowanie zbiorowe, po przeprowadzeniu kilku miotów kończy zbiórka i pokot – uroczyste pożegnanie upolowanej zwierzyny z knieją. Ognie, sygnały łowieckie, skupienie, ogłoszenie wyników polowania, zwierzyna ułożona w specjalnej hierarchii przed frontem myśliwych, ogłoszenie króla i wicekróla polowania, pechowego strzelca zaś prowadzący ogłasza królem pudlarzy.

No cóż, czasem pokot jest pusty. Tak się zdarzyło na sobotnim polowaniu hubertowskim w gdańskim KŁ nr 22 KULIK.

Polowanie na krajobrazowo przepięknych, zachodnich terenach Szwajcarii Kaszubskiej przygotowane i prowadzone przez Tomasza Wentę oraz Marcina Choszcza odbyło się po mszy hubertowskiej w kościele w Gowidlinie.Piętnastu myśliwych, pięciu naganiaczy (w tym czterech stażystów).

Kilka miotów, kilka strzałów, buty oblepione błotem, uroczysty obiad w restauracji „U Rzeźbiarza” w Mściszewicach. Dla postronnego obserwatora: nic, bez sukcesów.

Czyżby nic? Nieprawda. Ogrom przeżyć, kontakt z naturą, rozmowy z kolegami po strzelbie. A, że na pokocie pusto? Święty Hubert tak chciał, a poza tym TO NIE O TO W TYM WSZYSTKIM CHODZI 😊

Darz Bór!
pk